[...] - Mogłabym wynajmować pokój w jakimś tanim hostelu - mówię i kładę się na brzuchu, opierając brodę na skrzyżowanych przedramionach. - Przyjeżdżałbyś raz w miesiącu, ale na cały weekend. Na szkolenie, albo delegację, coś z pracy. Rezerwacja byłaby na uzgodnione wcześniej nazwisko, odbierałbyś klucze w recepcji. A ja w tym czasie byłabym pod prysznicem, znaczy nie za każdym razem, no ale na przykład teraz w październiku. Zdejmowałbyś płaszcz i buty, rozluźniał krawat...
- Czemu w tanim hostelu? - Ernest przerywa nagle i marszczy brwi, ignorując całą resztę mojej wypowiedzi. - Tanie hostele kojarzą mi się obrzydliwie i brudno. Jak już będziesz tyle zarabiać, to będziesz wynajmowała cały apartament w hotelu pięciogwiazdkowym.
- To może bardziej w jakimś starym hostelu, a nie tanim. Nie wiem, w każdym razie chodzi mi o coś takiego, wiesz, klimatycznego. Jak z filmów.
- I cała ta konspiracja, skradanie się i ukrywanie? To właśnie cię kręci? - Mężczyzna obraca się w moją stronę i próbuje spojrzeć na mnie z politowaniem, ale błąkający się w kącikach ust uśmiech psuje zamierzony efekt.
- Nie, tak naprawdę to jest do kitu - wyznaję. - I zupełnie bez sensu. Bezcelowe. Wiemy, co robimy w życiu, wiemy, co robimy tutaj... a jednak ja nie mam pojęcia, co tu robię. Tak, nie powinno mnie tu w ogóle być. - Podnoszę się gwałtownie z materaca i zaczynam zbierać swoje ubrania z pomiętej pościeli. Szybkimi ruchami naciągam przez głowę koszulkę na cienkich ramiączkach i sięgam po ciemnoszare krótkie spodenki.
- Ola. - Ernest łapie mnie za nadgarstek. - Powiedz mi, że jesteś w stu procentach pewna, a rzucę dla ciebie wszystko.
- A przestań. - Próbuję wyplątać się z jego uchwytu. - Głupie gadanie. Puść mnie, idę na pociąg i wracam do domu. Zrobić coś porządnego ze swoim życiem.
- Powiedz mi, że jesteś w stu procentach pewna - powtarza, nadal trzymając mnie za rękę - a nie będziesz musiała wynajmować żadnego pokoju, nigdzie, nigdy. Mówię poważnie. W tym momencie to jest już tylko i wyłącznie twoja decyzja. Ja nie mogę nic z tym zrobić. Rozumiesz, ja nie chcę w jakikolwiek sposób cię do niczego nakłaniać, przekonywać, zmuszać, czy zrzucać na ciebie odpowiedzialności za to... ale tak naprawdę wszystko zależy w tej chwili wyłącznie od twojej decyzji.
- Wiem. - Spuszczam głowę. Z logicznego punktu widzenia, nie mam prawa narzekać, a denerwować mogę się jedynie na moją cholerną niepewność i niezdecydowanie. Tak. To, że od dwóch lat spotykam się z Ernestem raz na dwa miesiące, po cichu i potajemnie, jest tak jakby moją winą. Nawet nie tak jakby. Jest zupełnie moją winą.
- Hej. - Mężczyzna siada po turecku naprzeciw mnie i próbuje spojrzeć mi w oczy. - Nie zastanawiaj się nad tym teraz, będziesz miała na to czas później. Teraz jesteś tu ze mną. [...]
Fajne! Gratuluję talentu!
OdpowiedzUsuńDobra dawka abstrakcyjnego humoru i ukrytych, bezczelnych treści w różowej oprawie z postacią główną będącą nie tylko narratorem, ale także samym prowadzącym bloga! Ciekawy?
Zajrzyj: http://pinkpoison-by-genowefa.blogspot.com/.
"Nie zastanawiaj się nad tym teraz, będziesz miała na to czas później. Teraz jesteś tu ze mną." piękne i prawdziwe. Nie wiem czy powinnam się śmiać, ale bardzo rozbawiła mnie rozmowa o hostelu, czy tam motelu i o scenach z filmu, któe niby kręcą bohaterkę :D.
OdpowiedzUsuńCzekam nn i pozdrawiam! :*
palace-to-crumble.blogspot.com
Trochę mnie to rozśmieszyło, ta puenta. Sama nie wiem dlaczego. W sensie jest tak śmieszna jak śmieszni potrafią być ludzie.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Ola. Bardzo mi mnie przypomina. Chęć ucieczki od tego co mogłoby być, chęć przeżycia przygody jak z ekranu.
Zabieram się od tyłu za resztę. Mam nadzieję, że jeszcze się tu pojawisz...
Fajny tekst, bardzo miło się czytało :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Puenta bardzo dobra, wiele mówiąca o drugim człowieku.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z przedmówcą, wyjatkowo trafione w punkt.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis
OdpowiedzUsuńMógłbym prosić o rozwinięcie tematu?
OdpowiedzUsuńmam to samo, temat jest dla mnie mega nie jasny i nie wiem dokładnie o co chodzi.
Usuńciekawe
OdpowiedzUsuń