XII. Same najlepsze rzeczy - historia całkowicie spokojna

   Było w tym coś innego i nieznanego, lecz w gruncie rzeczy zupełnie jakby normalnego, takiego całkowicie spokojnego. Coś nieprzewidywalnego i coś napawającego nadzieją.
   Było to uczucie niesamowite, niesamowicie przyjemne. Było nowe i za nic nie dawało się do niczego porównać.
   Mogła myśleć o wielu rzeczach, wiele myśli przychodziło jej wtedy do głowy i żadnej z nich nie musiała od siebie odpędzać w obawie, że któraś popsuje ten wieczór. Czuła się bezpiecznie, bezpiecznie na tyle, by zamknąć oczy i położyć się wygodnie na ciemnoniebieskich poduszkach. I by milczeć, by nie mówić zupełnie nic, a jedynie wsłuchiwać się w przesiąkające powietrze utwory Floydów
   Szelest przewracanej kartki przerwał po niedługim czasie jej rozmyślania i uniosła leniwie powieki, zerkając na Marcelina. Skupiony na lekturze, nie odwzajemnił spojrzenia.
   Było w nim coś takiego, co sprawiało, że chciała się do niego przytulić. I miała to wrażenie zawsze, od dnia, w którym się poznali, przez każdy dzień, w którym się widzieli - nieważne, czy był to dzień dobry, czy zły, czy było jej smutno, czy wesoło - aż do dzisiaj. Tak, dzisiaj to wrażenie zdawało się być nawet dwa razy silniejsze. Mogłaby się przysunąć odrobinę, wyciągnąć dłoń i... ale nie chciała mu przeszkadzać.
   Nie bardzo potrafiła określić, czym takim było owo coś, owo wrażenie właśnie. Bo to, jej zdaniem, działo się automatycznie, działo się bardzo szybko, było jak zapalenie światła - pstryk, i jest. Wyobraziła sobie siebie, jako ładną, energooszczędną żarówkę, w której elektryczny umysł nagle wkrada się iskierka i rozjaśnia całą jej postać. Tak się czuła, czuła się właśnie jak żarówka.
   - Zdajesz sobie sprawę z tego, że się na mnie gapisz, prawda? - wymamrotał chłopak, wciąż nie podnosząc wzroku znad czytanego tekstu. - Bo ja sobie zdaję z tego sprawę.
   Uśmiechnęła się tylko, na co on również odpowiedział uśmiechem. Poprawił okulary i przewrócił przedostatnią kartkę. 
   Nie mogła sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz - i w czyim towarzystwie - czuła się tak spokojnie i dobrze. Kiedy nie martwiła się o ułożenie rąk, czy włosów, o temat do rozmowy, o ton głosu, czy o swoją przestrzeń osobistą. Nie była też pewna, czy po prostu tego nie pamiętała, czy może w ogóle nigdy tego nie doświadczyła. Z zaskoczeniem stwierdziła, że to faktycznie może być pierwszy raz, kiedy jest w czyimś mieszkaniu i nie ma ochoty jak najprędzej się z niego wydostać.
   - Zakończysz to opowiadanie tak, jak mówiłaś? - Marcelin wskazał na trzymane kartki papieru, po czym ułożył je równo, kładąc na stoliku początkiem do góry. - Z tymi hakami, wieszaniem i rozlewem krwi? Czytelnicy cię znienawidzą za uśmiercenie Sary.
  Nie odpowiedziała od razu. Nie, zanim jeszcze odpowiedź pojawiła się w jej głowie, umysł słusznie, trafnie i trochę jednak nieoczekiwanie zauważył, że chłopak pamięta dokładnie, o czym mówiła mu w zeszłym tygodniu. Więcej, że on zapamiętuje każde jej słowo, każdy fakt, każdą informację o niej, czy od niej usłyszaną. Odkąd się poznali, nie było rzeczy, o którą zapytałby dwa razy. Wiedział dobrze, co jej się podoba, a co nie, co lubi, czego słucha, co ogląda, co ją interesuje, w czym jest dobra. On nawet podpowiadał jej, o czym mówiła, gdy ktoś w pewnym momencie przerywał ich rozmowę. To było niewątpliwie, niezaprzeczalnie godne podziwu. I po raz kolejny, ze zdwojoną siłą przypominało o tym, jak bardzo chciała się do niego przytulić.
   - Trudno. - Wzruszyła ramionami. - Wcale nie chciałam się z nimi przyjaźnić. Sara musi umrzeć, wymyśliłam to jeszcze zanim dobrze zaczęłam cokolwiek pisać.
   - Czekaj, aż zaczną cię przezywać leśnym dziadem.
   - Nie zaczną, bo nie planuję tego nigdzie publikować. Ty mnie możesz tak nazwać, ale mało mnie to będzie interesowało - droczyła się. - A zresztą nie dziadem, tylko dziadziną, jak już.
   - Dziadziną. - Marcelin roześmiał się. - Ja cię będę od dzisiaj nazywał dziadziną. Leśną dziadziną.
   - No i dobra, bardzo proszę. - Skrzyżowała ramiona i oparła się na poduszkach, zamykając z powrotem oczy. Z głośników sączyło się akurat Brain Damage, wdzierało się pod skórę, przyjemnie rozcieńczało krew i rozpuszczało myśli.
   - Myślę, że naprawdę dobrze piszesz. - Usłyszała po chwili tuż nad uchem. - Lubię twój styl. Przedstawiasz brutalne, okropne rzeczy w tak ładny sposób, że chce się ich czytać więcej i więcej.
   - Dziękuję - wyszeptała, zachwycona brzmieniem jego głosu, łaskoczącym wzdłuż karku i pleców.
   Wiatr za oknami kamienicy mieszał się i wyrównywał z odgłosem ich oddechów, jakby chciał się z nimi w jakiś magiczny sposób połączyć. Albo jakby chciał ich połączyć, połączyć w jeden cichy, płynący w zwolnionym tempie dźwięk. Marcelin zgasił bladoniebieską nocną lampkę i przeciągnął się obok na szerokim materacu.
   Przez dwa kolejne utwory w ogóle nie odzywali się do siebie, obserwując tylko wspólnie wzory i kształty pojawiające się i przemieszczające po ścianach, gdy ulicą przejeżdżał jakiś samochód. Us and Them kręciło się po pokoju, rozbłyskując raz po raz białym światłem reflektorów i kolorowym światłem wyobraźni. 
   - O czym teraz myślisz? - zapytał w końcu, łapiąc ją niespodziewanie za rękę.
   - O księżycu i słońcu. I o dotyku - odpowiedziała, gładząc kciukiem wnętrze jego dłoni.
   - Same najlepsze rzeczy.
   Shine on You Crazy Diamond, kolejne auto mijające kamienicę, światła, smak whisky na języku. Słońce i księżyc. I dotyk. Czas nie istniał, a świat mieścił się w tym jednym, jedynym pomieszczeniu.
Pomyślała, że to coś zupełnie innego, zupełnie nowego dla niej. Że nigdy nie czuła się tak swobodnie, mieszcząc swój wiecznie wolny, galopujący świat w tak niewielkiej przestrzeni i będąc w nim, będąc z drugą osobą. Właściwie zaskakiwało ją, że obecność Marcelina nie zabierała jej tlenu, a raczej pozwalała oddychać głębiej, niż zazwyczaj. Zaskakiwało i cieszyło ją to jednocześnie.
   - Same najlepsze rzeczy - powtórzyła, obracając się do niego i choć nie widziała jego twarzy, była pewna, że się uśmiechał.
   Marcelin przysunął się do niej odrobinę. Ostrożnie i lekko.
   - Zostaniesz u mnie na noc? - Prawie poczuła jego słowa na swoich ustach.
   Stay, zaśpiewał Richard Wright. I zgodziła się zostać.

10 komentarzy:

  1. Pięknie piszesz. Tak lekko i przyjemnie. Genialnie łączysz słowa z emocjami bohaterki. Pisze dalej. Może krótkie są te rozdziały, ale piękne i delikatne. Czytając to czułam się taka spokojna. Nie mam pojęcia jak to zrobiłaś :D. Cudo! Czekam na nowy rodział!! :*
    Pozdrawiam!:*
    Zapraszam również do siebie :)
    palace-to-crumble.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo fajny wpis i sam blog. lubie gdy ktos prowadzi bloga z takim wyczuciem gustu, pozdrawiam - ekologiczny wypas owiec

    OdpowiedzUsuń
  4. witam witam i o zdrowie pytam,. Ciekawy wpis, polecam ta stronke sama zobacz ekologiczny wypas owiec

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzień dobry! Jestem tu po raz pierwszy i jak to zwykle bywa, na początek chciałam zorientować się, z czym właściwie mam do czynienia. W zakładce "historie" niestety dwie pierwsze pozycje nie działały, więc zabrałam się za tę, najnowszą. Zazwyczaj nie czytuję takich rzeczy, ale trafiłam tu w sumie przypadkiem i także z przypadku zostałam, więc stwierdziłam, że dam mu szansę. Przeczytałam zatem i myślę, że warto zostawić po sobie jakiś ślad. Przechodząc do ważniejszej części komentarza, myślę, że ładnie piszesz. Masz ładny styl, ujęłaś statyczny obraz, w którym czas zatrzymał się dla dwójki bohaterów. Zrobiłaś to bardzo zgrabnie i w tekście znajdowało się kilka perełek, zdań, które chwytają za serce.
    Jednak jest też parę kosmetycznych spraw, które bym poprawiła - na przykład dywizy zamieniłabym na myślniki, gdzieniegdzie popracowała nad interpunkcją i powtórzeniami, ale to jest zdecydowanie dobre zajęcie dla bety, szczególnie, że nie są to ogromne, rażące błędy, ale bez nich z pewnością czytałoby się lepiej.
    Pozdrawiam,
    Oni

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest w planach pojawienie się kolejnych wpisów?

    OdpowiedzUsuń
  7. Byłoby super, trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  8. Akcje ekologiczne powinny być w naszym kraju promowane o wiele bardziej. Rzadko kto dba o to jak będzie wyglądała nasza planeta za kilka lat a to błąd. Fajnie, że są akcje typu sprzątanie świata w szkołach, jednak i tak tego zbyt mało jest.

    Zapraszam na swojego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ekologia ważna sprawa i zaniechanie tego temu doprowadzi do tragedii naszego krajobrazu... Dbajmy o matkę ziemię!

    OdpowiedzUsuń